Macie czasem tak, że nic wam się nie chce, leżycie w łóżku i nagle podchodzi do Was pies, pełen radości? Zaraża Was pozytywną energią i czujecie chęć by wstać i pójść na spacer? W Daisy uwielbiam to, że motywuje mnie jak nikt inny. Nawet jak mam strasznego lenia, potrafi postawić mnie na nogi i zachęcić do spaceru. Jest to nasza ulubiona aktywność. Po prostu wyjść z domu i iść przed siebie, chwilowo zapominając o problemach. Najlepiej czujemy się w lesie, zarówno ja jak i Daisy. Możemy poczuć tam wolność i się zrelaksować. Nie ma nic lepszego niż obserwowanie psa szczęśliwie hasającego po lesie, obwąchującego każdy krzak i wypatrującego wiewiórek. To dobry czas aby się wyciszyć, przemyśleć coś lub po prostu żyć i cieszyć się z chwili. Czasem też lepiej odpuścić sobie na spacerze trening czy jakie kolwiek wymagania wobec psa, lepiej dać mu spokój i możliwość zajęcia się swoimi sprawami.
Często ciagle czegoś chcemy od psa, ciagłe komendy i polecenia. W końcu zauważamy, że nasz pies chodzi jak robot, czując nieprzerwaną presję, że zaraz coś będziemy od niego chcieli. Nie chodzi mi tutaj, że treningi z psem są złe, ale nie wymagajmy od niego bez przerwy i dajmy psu być psem. Dajmy mu w spokoju spać, nie zwracając na niego uwagi.
Jeśli chodzi o nas, Daisy ma dużo swobody. Treningi mamy maksymalnie trzy razy w tygodniu i codziennie lub co dwa długi, kilkugodzinny spacer. Wtedy jedyne co od niej oczekuję to trzymanie się blisko mnie i odwołanie w razie potrzeby, często też chwilowe zapozowaniu do zdjęcia, za które dostanie nagrodę i może spowrotem biegać tam gdzie chce. Dobrze jest oddzielić pracę od przyjemności.
To chyba pierwszy post, który pisałam tyle czasu. Wylałam swoją wenę i przemyślenia i tak on powstał. Nie jest do końca spójny i chyba trochę odeszłam od tematu, ale mimo wszystko czuję w nim przesłanie ;P Pytanie czy Wy czujecie?
Pozdrawiamy N&D&D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz